środa, 2 lipca 2014

24. Skuszona przez diabła

 „Strach nakłada ludziom mas­ki.
Na­miętność je zrzuca.”


Błogość ciała i umysłu, która w tamtym momencie mi towarzyszyła wydawała się być nierealna i odległa. Woda była delikatnie podgrzana przez słońce, które paliło w dzień. Po sztormach, które ich nawiedziły zapanowały upały, które nawet w takich luksusach doskwierały. Wieczory zaś były chłodniejsze ale wręcz idealne po takich dniach. W wodzie siedziałam już nie wiadomo ile. Czas stanął w miejscu nie pamiętałam, gdzie jestem ani co robię. Liczyło się tu i teraz. Byłam ptakiem, który uciekł z klatki. Wiedziałam, że to tylko wyobraźnia, ale mimo wszystko chciałam w to wierzyć.
*
Księżyc świecił jasno odbijając się tafli basenu. Nie poszła popływać w oceanie, wybrała świeżą i czystą wodę basenu. Dzięki jej wyborowi miałem szansę po raz kolejny oglądać ją z bliska w całej okazałości. Była piękna, niewyobrażalnie piękna. Niczym nimfa wodna wabiąca człowieka. Wabiła, czarny strój kąpielowy, który kupiłem w Tokio pasował idealnie. Zakrywał niewiele co czyniło ją jeszcze piękniejszą. Prawda była taka, że nawet gdyby miała na sobie habit zakonny byłaby tak samo piękna. To jej oczy były magiczne. Soczysta zieleń najpiękniej wyglądała z zaciętością lub strachem. Ach, jakiż to słodki widok widzieć przerażenie w tych dwóch małych szmaragdach.
Pozostawałem w ukryciu. Nie czułem potrzeby ujawniania się. Dopóki nie czuła mojej obecności zachowywała się w normalny, swobodny sposób nie zdając sobie nawet sprawy jak bardzo jest pociągająca. Każdy facet na moim miejscu już dawno rzucił by się na nią, ale ja to zupełnie inna sprawa. Fakt, miałem na nią ochotę ale chęć zemsty nade wszystko pozwalała mi zachować trzeźwość umysłu. Prędzej czy później i tak będzie moja. Poruszyła się nagle. Poczuła mój wzrok na sobie, gdy wyszedłem ze swojej kryjówki. Gwałtownie zanurzyła się w wodzie głębiej ukrywając swoje powabne kształty.
-Gdzie ta kolacja? –powiedziałem od niechcenia. Fakt, była głodny, ale jej widok nasycił mnie wcześniej na tyle, że zupełnie o tym zapomniałem.
-W kuchni. Idź i sobie przynieś. –Wycedziła przez zaciśnięte zęby. Ha, wstydziła się. Wiedziałem, że nie wyjdzie w tak skąpym stroju z wody dopóki ja tu będę.
-Pójdziesz sama po to jedzenie? Czy ja mam cię tam zanieść? –Panika. Jak łatwo ją spłoszyć. Moja biała podkoszulka wylądowała na podłodze zaraz obok spodenek. W ciągu kilku sekund znalazłem się obok niej. Nie miała czasu na reakcję. Była zbyt oszołomiona tym co zrobiłem. Objąłem ją mocno i zatopiłem się jej słodkich malinowych ustach.
*
W jednej chwili stał tam z groźną miną, a za chwilę stał tuż przede mną obejmując mnie mocno tymi swoimi umięśnionymi ramionami i całując mnie łapczywie. Był zachłanny. Nie było w tym nic romantycznego ani delikatnego. Po prostu brał co chciał. Najgorsze w  tym  momencie było to, że nie opierałam się. Moje ciało nie reagowało krzyki rozumu. Nie chciałam by przestał. Chciałam by mnie całował.
-Przyniesiesz mi ta kolację? –Wymruczał gdy oderwał się ode mnie. Cholera jasna! Był moim wrogiem! Porwał mnie! A ja pozwalałam mu się całować! Jaką musiałam być skończoną idiotką. Przecież chciał mnie zabić. Ale mimo wszystko moje ciało ciągnęło do niego.
-Za chwilę. Odwróć się i nie podglądaj, Uchiha. –Zrobił to, posłusznie. Coś musiało się za tym kryć. Powoli zaczęłam wynurzać się z wody. Nie odwróciłam się. Chciałam by to już minęło. czułam się nieswojo. Szybko wyszłam z wody i pobiegłam założyć szlafrok Uchihy, który leżał na leżaku.
-Tam masz swój, mój zostaw w spokoju –Stał i patrzył wprost na mnie wskazując na miejsce obok jego szlafroka. Po raz kolejny przyłapałam go na tym jak lustrował moje ciało. A jakiś czas temu zarzekał się, że jestem okropna. Wzięłam do ręki kawałek delikatnego materiału. Szlafrok? To raczej wyglądało jak szmatka rodem z porno. Założyłam pośpiesznie na siebie kawałek czarnego lekkiego materiału i tak jak się spodziewałam, nie zakrywał wiele. Odwróciłam się na pięcie i poszłam po kolację. Niech się udławi tym jedzeniem.
*
Wyszedłem z wody i czekałem aż przyjdzie z kolacją. Widziałem złość malującą się na jej twarzy. Dziś zmyję tą determinację z jej twarzy. Miała tydzień spokoju. Można by rzecz, że była w niebie ale dziś koniec milutkiego Uchihy. Czas zacząć przedstawienie.
Weszła z tacą ubrana w ten kusy szlafroczek. Jedzenie, które postawiła na stoliczku wyglądało przepysznie, ale nie tak bardzo jak ona. Wszelka ochota na jedzenie przeszła mi już dawno. Realizacja planu była teraz najważniejsza. W czasie gdy jej nie było zdążył przynieść wino które już stało otwarte na środku stoliczka. Usiadła na leżaku i zaczęła nakładać sobie jedzenia. Jakaś wymyślna zapiekanka z serem. Dawno nie jadłem czegoś takiego. Poszedłem w jej ślady. Na razie trzeba było zachować pozory. Pyszne. Tak można było określić to co jadłem. Pochłonąłem jedzenie jakbym nie jadł rok, a może i więcej. Teraz patrzyłem na Haruno, która spokojnie spożywała jedzenie. Oparłem się o oparcie drewnianego leżaka i podłożyłem poduszkę pod głowę. W dłoni trzymałem kieliszek czerwonej cieczy, która z chwili na chwilę sprawiała, że czułem się bardziej rozluźniony. Wstałem i wszedłem do salonu. Włączyłem kino domowe i jedną z płyt, które wygrzebałem w gabinecie Sakury podczas pobytu w Tokio. Po cichu zabrzmiała delikatna melodia. Wróciłem da taras. W tym czasie skończyła już jeść i patrzyła z ocean. Była obecna tu ciałem, lecz jej dusza wędrowała gdzieś pod gwiazdami.
-Skąd masz tą płytę? –zapytała oschle. Nie patrzyła na mnie. Nadal jej myśli zabierała przestrzeń. Nie odpowiedziałem. –Gdybyś wiedział co to za płyta nigdy byś jej nie puścił. –Odezwała się ponownie.
-Może mnie oświecisz. -Wymruczałem. Melodia płynęła dalej. Spokojna, delikatna muzyka. Dźwięki gitarowych strun. A ona tylko popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się i zaczęła nucić. Ciche pomruki zmieniły się w melodyjny śpiew.
Zawsze zmuszałam się, aby być silną
Tak moje marzenia mogą nadal trwać
Jeśli stanę się nieśmiałą osobą
Moje marzenia opadną daleko.
Ucichła mimo, że melodia nadal płynęła. Znałem tą piosenkę. Nigdy nie słyszałem instrumentalnej wersji ale nie dało się jej nie znać. W jej wykonaniu brzmiała jeszcze lepiej niż w oryginale.
-Ta melodia, którą słyszysz. Nagrała ją moja matka gdy miałam 3 latka. Śpiewała mi ją odkąd pamiętam. Nikt nie grał na gitarze tak pięknie jak ona. To dobre wspomnienia. Bo tylko tyle pozostało mi przez twojego brata. –W tym momencie na mnie spojrzała. Nie płakała, w jej oczach nie był smutku. Była radość. Ale tak naprawdę ten wzrok mroził krew w żyłach. Zabiłaby Itachi’ego, gdyby mogła. Byłem tego pewien.
-Napij się wina. Będzie ci lepiej.-Nawet nie musiałem udawać współczucia. Taka była prawda. Wiedziałem co znaczy stracić rodziców. I wiedziałem, że alkohol pozwala ukoić zmysły. Ale moje współczucie to za mało by przerwać mój plan. Pozbawiła mnie rodziny. Ostatniej bliskiej mi osoby. Złapała za kieliszek i zaczęła pić. Nie sączyła trunku. Po prostu wlała go w siebie.
-Dolej mi. Mam zamiar dziś zapomnieć o wszystkim. –Nie koniecznie o wszystkim, ale chwila zapomnienia zrobi jej dobrze. Dolałem jej wina a ona tym razem sączyła go powoli. Tak samo było z kolejnymi dolewkami. Upijała się na moich oczach. A mi się to podobało.
-Podejdź do mnie. – Wymruczałem. Wstała posłusznie. Stanęła przede mną a ja przyciągnąłem ją bliżej. Stała teraz między moimi nogami a czasie gry ja siedziałem i patrzyłem. Moje ręce znalazły się na jej biodrach i powoli przesunęły się w stronę pośladków. Ścisnąłem oba na raz .
-Trzymaj łapy przy sobie, Gburze! -  Chciała się wyszarpnąć w a tum czasie przyciągnąłem ją do siebie u upadła wprost na mnie. Wpiłem się w jej usta z taką zachłannością, że aż rozsadziło mnie od środka. Dziwne. Od czasu gdy pierwszy raz ją pocałowałem chciałem robić to ciągle. Ona pod wpływem alkoholu nie miała siły się opierać i cała jej siła upłynęła, gdy nasze usta się zetknęły. Oddawała pocałunki. O wiele delikatniej niż ja. Rozchyliła usta i korzystając z okazji mój język znalazł się pomiędzy jej zębami. Gdyby teraz mnie ugryzła. Zabił bym ją chyba. Nie dlatego, że by zabolało tylko dlatego, że przerwała taką chwilę. Ale ona się nie ruszyła. Po prostu leżała na mnie swoim drobnym ciałkiem i czułem przez cienki materiał szlafroka wszystkie jej kobiece kształty. Uniosłem ją lekko i wstałem z leżaka. Z nią na rękach ruszyłem w stronę salonu. Usiadłem i posadziłem ją sobie na kolanach. Całowałem każdy kawałek jej twarzy. Usta, powieki, które tak delikatni przymknęła, nos, policzki to śliczne czółko. Przeniosłem się na uszy, które delikatnie przygryzłem. Wydała z siebie cichy jęk. Wsunąłem ręce pod materiał szlafroka.  Błądziłem po jej zgranym brzuchu. Przesuwałem ręce w górę a dotarłem do dwóch jędrnych piersi. Złapałem za jedną i delikatnie ścisnąłem. Gra wstępna? Nie wierzę w to co robę. Nigdy nie byłem taki w stosunku do kobiet. Mimo wszystko ona sprawiała, że chciałem być delikatny, że chciałem przedłużyć to co było nieuniknione. Zakazany owoc smakuje lepiej. Ale od dziś będzie moja. Tylko moja. Kiedy tylko sobie tego zażyczę. Zsunąłem z niej szlafrok. Nie minęła chwila, a jaj stanik od stroju kąpielowego również wylądował na podłodze. Całowałem jej szyję, a ona pojękiwała cicho na moich kolanach. Gdy pieściłem językiem jej piersi wiła się nade mną i prosiła o więcej. Jej oczy cały czas pozostawały zamknięte. Położyłem ją na kanapie by ściągnąć dół od stroju kąpielowego. Nie przestawałem jej całować, odwiązałem sznureczki i właśnie wtedy muzyka ucichła. Położyła się na pilocie i włączyła TV.
„Ciało Tokijskiego policjanta zostało wyłowione dziś rano z rzeki. Policja nie ma wątpliwości, że było to zabójstwo…”
I plask. Siarczysty policzek, który mi wymierzyła nie uraził mojego ciała lecz bardziej dumę. Jej oczy były zimne. –Zabiłeś go! Zabiłeś Sasori’ego ty potworze! –Zepchnęła mnie z siebie. Wstała i pobiegła korytarzem zapłakana. A ja nie zrobiłem nic. Po prostu patrzyłem jak naga odbiega. Mój plan był inny ale no cóż. Tak jest jeszcze lepiej. Ona i tak będzie moja. Będzie błagać o moje pieszczoty. Zaśmiałem się do siebie i wyłączyłem telewizor kierując się do pokoju by odpocząć.

***
To by było na tyle. Moją nieobecność mogę wytłumaczyć tym, że zbyt dużo ludzi w moim życiu ostatnio umiera. Śmierć za śmiercią. Gdybym napisała ten post wcześniej byłby on zupełnie inny. Za dużo było w ni goryczy. Teraz jest już lepiej. Zaczęłam wakacje więc nie mam już potrzeby się uczyć. Średnia w tym roku mnie bardzo zadowoliła. Nie wiem jakim cudem uzyskałam to 5.0. Trzymajcie kciuki żebym dostała to moje wymarzone stypendium.



2 komentarze:

  1. Rozdział świetny :D Biedna Sakura... Sasuke zastawia na nią sidła :P Scena w basenie super, ale na na kanapie przed telewizorem jeszcze lepsza... prawie mu się oddała człowiekowi który zabił jej przyjaciela z zimną krwią, ale natrafiła na pilota i bum!! Wszystko sobie przypomniała i załatwiła Sasuke... chociaż widział ją nago więc podejrzewam, że jeszcze bardziej może mieć na nią chętkę :) Jestem ciekawa kolejnego rozdziału.

    Pozdrawiam Hanabi

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahah no i naga Sakura uciekła naszemu Sasuke :P A już myślałam, że dojdzie do czegoś między nimi i Sasuke zrobi się jeszcze bardziej zaborczy względem niej a tutaj niespodzianka i nie ma dobrze! :P
    Hmmm Sasuke delikatny... szczerze wolę jak jest zimnym draniem ale rozumiem że akcja musi się toczyć do przodu więc myślę, że jakoś to przeżyję :) Tylko mam nadzieje że nie będzie znowu zbyt delikatny i miły względem niej :P I że po tym jak to w końcu zrobią Sasuke będzie to wykorzystywał umiejętnie :D
    Czekam na następny rozdział, mam nadzieję, że pojawi się trochę szybciej niż ten :P

    Gabi ;)

    OdpowiedzUsuń