środa, 10 kwietnia 2013

6. Telefon

Krystaliczne łzy wypływające z naszych oczu mogą być oznaką wielkiego bólu, smutku, ale również ogromnego szczęścia i radości. Czasami trudno zapanować nad emocjami, a wtedy same płyną. Obiecałam sobie, że nie będę więcej płakać. Że stanę się silna i nie uronię już ani jednej łzy. Byłam pewna, że wszystkie już wypłakałam po śmierci rodziców. Jak bardzo się myliłam? Teraz już wiem. Łez jest nieskończenie dużo. Będą płynęły tak długo dopóki będą miały do tego powody. Tak już jest na tym świecie.
*
 Łzy popłynęły z moich oczu. Płakałam. Czułam jak martwe ciało mojego przyjaciela opada na moje dłonie. Jego oczy, które patrzyły na mnie z tak wielką miłością i troską straciły swój blask i ukryły się pod powiekami. Jego twarz zastygła ale nie było na nich oznak bólu. Gościł na niej uśmiech. Tylko dlaczego? Dlaczego on się uśmiechał? Może był szczęśliwy, że odszedł w moich ramionach. Może tego właśnie chciał. Tylko,dlaczego wszyscy, którzy się ze mną zadają muszą ginąć? Co oni takiego uczynili, że spotyka ich tak okrutny los? Miałam ochotę odejść by już nigdy więcej nikt nie musiał prze ze mnie cierpieć. Zawsze obwiniałam się za śmierć rodziców. Sądziłam, że gdybym była silniejsza uratowałabym ich. Stchórzyłam tamtego dnia. Bałam się tak bardzo o swoje życie, ze zapomniałam o rodzicach. Cholerna Egoistka zemnie. Co ja sobie myślałam?! Znów tchórze. Przecież nikt nie powiedział, że Sasori nie żyje! Przyłożyłam ucho do jego klatki piersiowej i usłyszałam cichutki stukot serca, a zaraz po tym kolejny wystrzał i nagle jego serce ucichło. Moje ciało osunęło się powoli na ziemię trzymając mocno zwłoki przyjaciela. Kolejne strumienie krwi wydobywające się z jego ciała, kolejne łzy.Przytuliłam go mocno.
-Dlaczego- wyszeptałam. -Dlaczego…Do cholery, dlaczego! -Popatrzyłam na Uchihe. Miałam ochotę rzucić się na niego i zamordować go gołymi rękami. Jednak zdrowy rozsądek nie przegrał ze złością.Byłam świadoma, że nie mam z nim szans.
*
 Jej ciało drżało. Prawdopodobnie ze złości i ze strachu. Bała się. Było to widać w jej oczach. Pomimo tego iż próbowała udawać twardą jej ciało ją zdradzało.
-Zbyt dużo wiedział.-Na mojej twarzy zagościł perfidny uśmiech. Jej oczy stały się puste. Spojrzała na twarz swojego towarzysza. Nagle wstała, otarła łzy i bez strachu w oczach popatrzyła na mnie.
-Zabij mnie…-wyszeptała. Nie odpowiedziałem.-Zabij mnie! Nie chce patrzeć jak inni giną za moje błędy. Nie chce widzieć cierpień tego świata! -zrobiła krok do przodu. Przezwyciężyła strach.Chciała umrzeć. Nie bała się śmierci, ale to jeszcze nie czas. Śmierć nie byłaby moją zemstą. Ona będzie żyć, będzie patrzeć na ludzkie cierpienia i sama będzie cierpieć razem z innymi.
-Posłuchaj uważnie. Jeśli chcesz by twojej przyjaciółeczce nic się nie stało idź powoli na górę…-Przeszedłem obok niej popychając ją lekko w stronę schodów. Powoli zrobiła krok do przodu. Gdy  weszliśmy po schodach pokierowałem nią do jej gabinetu. Czekając na nich zdążyłem pozaglądać do wszystkich pomieszczeń na piętrze. –Siadaj.-Wskazałem dłonią skórzany fotel za biurkiem. Usiadła posłusznie.-Zadzwonisz do swojej przyjaciółki i oświadczysz, że bierzesz urlop i wyjeżdżasz na wakacje.  Gdyby spytała na ile i gdzie powiesz, że na czas nieokreślony w pewne miejsce. –Spojrzała na mnie. Podniosła słuchawkę telefonu i wybrała numer. Po kilku sygnałach w słuchawce rozniósł się głos jej przyjaciółki. Popatrzyłam na nią.
-Cześć Hinata tu Sakura. Chciałam ci powiedzieć, że robię sobie wakacje i wyjeżdżam…Nie wiem na ile…Musze odpocząć po tym wszystkim. Dobranoc.-Rozłączyła się. Podszedłem do niej. Nie przejmowała się chyba tym co robię. Patrzyła w jakiś punkt na ścianie wyraźnie zamyślona. Po chwili jej ciało opadło bezwładnie pod wpływem leku odurzającego, który rozpyliłem na chusteczce i przyłożyłem jej do ust.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz