środa, 10 kwietnia 2013

4. Zjawa z koszmarów

Życie jest brutalne, a przynajmniej tak mi się wydaje. Zawsze znęca się nad ludźmi. Często przysparza im wiele problemów.Powoli zaczynam wierzyć w przeznaczenie i chyba moim jest wieczne cierpienie. Z pewnością jest wiele osób, które mają znacznie gorzej niż ja. Użalam się nad sobą. Koniec! Pora zacząć znęcać się nad życiem. Stanę się, co prawda dziwna,bo kto normalny znęca się nad swoim żywotem, ale warto spróbować. Nie mam nic do stracenia.

*
-Kim jesteś? -Powiedziałam odważniej. Podjęłam decyzję. Postanowiłam zawładnąć swoimi uczuciami. Wszystko było by dobrze gdyby mężczyzna stojący przede mną nie był zjawą z moich najgorszych koszmarów. –Itachi… -Wyszeptałam.  Przerażenie powróciło, ale to nie było przecież możliwe. Przecież On jest w więzieniu, ale ten człowiek jest tak bardzo do niego podobny, ba, wygląda jak On sam tylko wydaje się być młodszy, a jego czarne włosy nie są długie. Cofnęłam się o krok. Oprawca spojrzał na mnie,a ja zamarłam. Strach mnie sparaliżował. Oczy, które na mnie spojrzały były przerażające. Żadnych uczuć. Tak czarne i mroczne jak najbardziej pochmurna noc bez gwiazd.
-Boisz się…Cóż niecodziennie spotyka się mnie w drzwiach –Jego głos był tak lodowaty, że przeszły mnie ciarki. Czułam się jakbym wyszła na dwór w samej bieliźnie przebywając na biegunie północnym. Ten człowiek jest jeszcze gorszy niż sam Itachi, ale czy to jest w ogóle możliwe? Nierealne, a jednak.
-Kim ty do diabła jesteś?! –Krzyczałam, bo nie potrafiłam opanować strachu.
-Uwierz mi,Diabeł jest niczym w porównaniu ze mną. Lepiej by było dla ciebie, gdyby to on zapukał do twoich drzwi. –Zaczynałam mu wierzyć.
-Co zrobiłeś Hinacie? Słyszałam ją schodząc po schodach.- Zapomniałam o tym zupełnie. Słyszałam moją przyjaciółkę. W co on gra. Czego ode mnie chce?
-Wiesz, co,zadajesz dużo pytań. –Nic dziwnego przecież jestem prokuratorem. Pokazał mi dyktafon. No jasne! Zadrżałam. Cały czas drżałam. Zrobił krok do przodu. Nie czekając na nic pędem puściłam się przez korytarz. Wbiegłam do kuchni usiłując wymyślić cokolwiek. Zero. Przejechałam wzrokiem po szafkach. Nóż! Podbiegłam i gdy miałam go zabrać coś pochwyciło moją rękę. –Nie radzę. –To był on. Odwrócił mnie ku sobie, a gdy spojrzałam w heban jego tęczówek znów się bałam.
-Nie jesteś Itachi, a więc kim jesteś. –Nadal nie odpowiedział na pierwsze zadane pytanie.
-Jestem jego młodszym bratem.- Boże, jaka ja byłam głupia. Skupiłam się tylko i wyłącznie na Starszym Uchiha. Wszystko krążyło wokoło niego. Nie pomyślałam o jego krewnych czy poplecznikach. Myślałam, że mam to już za sobą jednak byłam w wielkim błędzie. Wsadzając za kratki Itachi’ego wydałam na siebie wyrok. To nie był koniec, to był dopiero początek.


 Szarpała się, próbowała się wydostać jednak nie mogła. Była zwierzyną uwięzioną w klatce. Czułem jak drży. Bała się mnie jak i bała się tego, co ją czeka.
-Zostaw mnie… -Nadal próbowała się wyrwać z mojego uścisku.-Zostaw!- Kopnęła mnie.Przyznaję, zabolało. Pobiegła w stronę wyjścia. Gdy dobiegła do drzwi szarpnęła za klamkę jednak nie udało jej się otworzyć drewnianych wrót. Zakluczyłem je, a ona znajdowała się w pułapce. Spanikowała i pobiegła na górę po schodach.Biegłem tuż za nią. Na chwilę zniknęła mi z oczu jednak wiedziałem, że udała się do pierwszego pomieszczenia. Skąd to wiedziałem? To taki instynkt. Ofiary zawsze uciekają tam gdzie jest najbliżej. Gdy przekroczyłem próg pokoju pospiesznie wyduszała numer na klawiaturze telefonu komórkowego. Podszedłem po cichu. Gdy chciała nacisnąć zieloną słuchawkę wyrwałem jej przedmiot z dłoni.
-O nie,nie. Tak się nie będziemy bawić. –Przegrała tą grę. Chyba w końcu toz rozumiała. Zaczęła się cofać.


 To koniec. Nie wiem, co on planuje, ale tą rundę przegrałam. Zaczęłam się cofać. To był koszmar, sen, który nie chciał się skończyć. Nikt nie chciał mnie obudzić. Poczułam za sobą jakiś mebel. Kontem oka spojrzałam za siebie. To było łóżko. Stanęłam w bezruchu. Może jest jeszcze jakaś nadzieja. Zbliżał się do mnie. Gdy był wystarczająco blisko pochylił się nade mną i wyszeptał do ucha.
-Jeśli będziesz grzeczna nic ci się nie stanie… Przynajmniej na razie. –Fajnie. Co za pocieszenie.
-Czego ty chcesz? Co takiego ci zrobiłam? –Załkałam. Dobrze wiem, czego chce. Z pewnością pragnie zemsty, dlaczego po prostu mnie nie zabije tylko mnie tak dręczy?
-A jak myślisz? Zniszczyłaś mi życie, pozbawiłaś mnie bliskich. Wsadziłaś mojego brata do pudła. Zhańbiłaś mienie klanu Uchiha, a to wielki wyczyn, który skazał cię na cierpienie. –Nie rozumiem jak ktoś może być tak bezuczuciową i zimną osobą.Czy On jest taki naprawdę? Możliwe, że to tylko maska, którą przyodział by zamaskować siebie samego.  Stałam tak chwile, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Przyciągnął mnie do siebie i zatkał dłonią usta. Podeszliśmy do okna, z którego było dokładnie widać drzwi wejściowe. Stał tam Sasori.
-Posłuchaj,bo nie będę się powtarzać. Wpuścisz tego chłoptasia to domu, będziesz zachowywać się normalnie i postarasz się go spławić. Zrozumiałaś? –Zdjął rękę z mojej twarzy.
-Co, jeśli tego nie zrobię? Myślisz, że zależy mi na swoim życiu? –Teraz było mi wszystko jedno.
-Posłuchaj.-Wyciągnął broń by pokazać, że ma przewagę. –Jeżeli puścisz parę z ust. Najpierw zabiję tego lalusia na twoich oczach, a potem zabiję wszystkie osoby, które coś dla ciebie znaczą, a ty będziesz patrzyła jak giną. Tego byśmy nie chcieli.–Ten koleś nie ma litości. Sasori, po co ty tu przychodziłeś. Nie chciałam was w to mieszać. Przyjaciele są ważniejsi niż ja. Naważyłam sobie piwa i teraz sama muszę je wypić niezależnie od skutków. –Teraz ja sobie tutaj poczekam i będę wszystkiemu się uważnie przysłuchiwać, a ty pójdziesz i zrobisz to, co ci kazałem. Zrozumiano?! –Kiwnęłam twierdząco głową. –I żadnych numerów, bo wszyscy zginą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz