*
-Kim
jesteś? -Powiedziałam odważniej. Podjęłam decyzję. Postanowiłam
zawładnąć swoimi uczuciami. Wszystko było by dobrze gdyby mężczyzna
stojący przede mną nie był zjawą z moich najgorszych koszmarów. –Itachi…
-Wyszeptałam. Przerażenie powróciło, ale to nie
było przecież możliwe. Przecież On jest w więzieniu, ale ten człowiek
jest tak bardzo do niego podobny, ba, wygląda jak On sam tylko wydaje
się być młodszy, a jego czarne włosy nie są długie. Cofnęłam się o krok.
Oprawca spojrzał na mnie,a ja zamarłam. Strach mnie sparaliżował. Oczy,
które na mnie spojrzały były przerażające. Żadnych uczuć. Tak czarne i
mroczne jak najbardziej pochmurna noc bez gwiazd.
-Boisz
się…Cóż niecodziennie spotyka się mnie w drzwiach –Jego głos był tak
lodowaty, że przeszły mnie ciarki. Czułam się jakbym wyszła na dwór w
samej bieliźnie przebywając na biegunie północnym. Ten człowiek jest
jeszcze gorszy niż sam Itachi, ale czy to jest w ogóle możliwe?
Nierealne, a jednak.
-Kim ty do diabła jesteś?! –Krzyczałam, bo nie potrafiłam opanować strachu.
-Uwierz
mi,Diabeł jest niczym w porównaniu ze mną. Lepiej by było dla ciebie,
gdyby to on zapukał do twoich drzwi. –Zaczynałam mu wierzyć.
-Co
zrobiłeś Hinacie? Słyszałam ją schodząc po schodach.- Zapomniałam o tym
zupełnie. Słyszałam moją przyjaciółkę. W co on gra. Czego ode mnie
chce?
-Wiesz,
co,zadajesz dużo pytań. –Nic dziwnego przecież jestem prokuratorem.
Pokazał mi dyktafon. No jasne! Zadrżałam. Cały czas drżałam. Zrobił krok
do przodu. Nie czekając na nic pędem puściłam się przez korytarz.
Wbiegłam do kuchni usiłując wymyślić cokolwiek. Zero. Przejechałam
wzrokiem po szafkach. Nóż! Podbiegłam i gdy miałam go zabrać coś
pochwyciło moją rękę. –Nie radzę. –To był on. Odwrócił mnie ku sobie, a
gdy spojrzałam w heban jego tęczówek znów się bałam.
-Nie jesteś Itachi, a więc kim jesteś. –Nadal nie odpowiedział na pierwsze zadane pytanie.
-Jestem
jego młodszym bratem.- Boże, jaka ja byłam głupia. Skupiłam się tylko i
wyłącznie na Starszym Uchiha. Wszystko krążyło wokoło niego. Nie
pomyślałam o jego krewnych czy poplecznikach. Myślałam, że mam to już za
sobą jednak byłam w wielkim błędzie. Wsadzając za kratki Itachi’ego
wydałam na siebie wyrok. To nie był koniec, to był dopiero początek.
Szarpała
się, próbowała się wydostać jednak nie mogła. Była zwierzyną uwięzioną w
klatce. Czułem jak drży. Bała się mnie jak i bała się tego, co ją
czeka.
-Zostaw
mnie… -Nadal próbowała się wyrwać z mojego uścisku.-Zostaw!- Kopnęła
mnie.Przyznaję, zabolało. Pobiegła w stronę wyjścia. Gdy dobiegła do
drzwi szarpnęła za klamkę jednak nie udało jej się otworzyć drewnianych
wrót. Zakluczyłem je, a ona znajdowała się w pułapce. Spanikowała i
pobiegła na górę po schodach.Biegłem tuż za nią. Na chwilę zniknęła mi z
oczu jednak wiedziałem, że udała się do pierwszego pomieszczenia. Skąd
to wiedziałem? To taki instynkt. Ofiary zawsze uciekają tam gdzie jest
najbliżej. Gdy przekroczyłem próg pokoju pospiesznie wyduszała numer na
klawiaturze telefonu komórkowego. Podszedłem po cichu. Gdy chciała
nacisnąć zieloną słuchawkę wyrwałem jej przedmiot z dłoni.
-O nie,nie. Tak się nie będziemy bawić. –Przegrała tą grę. Chyba w końcu toz rozumiała. Zaczęła się cofać.
To
koniec. Nie wiem, co on planuje, ale tą rundę przegrałam. Zaczęłam się
cofać. To był koszmar, sen, który nie chciał się skończyć. Nikt nie
chciał mnie obudzić. Poczułam za sobą jakiś mebel. Kontem oka spojrzałam
za siebie. To było łóżko. Stanęłam w bezruchu. Może jest jeszcze jakaś
nadzieja. Zbliżał się do mnie. Gdy był wystarczająco blisko pochylił się
nade mną i wyszeptał do ucha.
-Jeśli będziesz grzeczna nic ci się nie stanie… Przynajmniej na razie. –Fajnie. Co za pocieszenie.
-Czego
ty chcesz? Co takiego ci zrobiłam? –Załkałam. Dobrze wiem, czego chce. Z
pewnością pragnie zemsty, dlaczego po prostu mnie nie zabije tylko mnie
tak dręczy?
-A
jak myślisz? Zniszczyłaś mi życie, pozbawiłaś mnie bliskich. Wsadziłaś
mojego brata do pudła. Zhańbiłaś mienie klanu Uchiha, a to wielki
wyczyn, który skazał cię na cierpienie. –Nie rozumiem jak ktoś może być
tak bezuczuciową i zimną osobą.Czy On jest taki naprawdę? Możliwe, że to
tylko maska, którą przyodział by zamaskować siebie samego. Stałam
tak chwile, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Przyciągnął mnie do siebie
i zatkał dłonią usta. Podeszliśmy do okna, z którego było dokładnie
widać drzwi wejściowe. Stał tam Sasori.
-Posłuchaj,bo
nie będę się powtarzać. Wpuścisz tego chłoptasia to domu, będziesz
zachowywać się normalnie i postarasz się go spławić. Zrozumiałaś? –Zdjął
rękę z mojej twarzy.
-Co, jeśli tego nie zrobię? Myślisz, że zależy mi na swoim życiu? –Teraz było mi wszystko jedno.
-Posłuchaj.-Wyciągnął
broń by pokazać, że ma przewagę. –Jeżeli puścisz parę z ust. Najpierw
zabiję tego lalusia na twoich oczach, a potem zabiję wszystkie osoby,
które coś dla ciebie znaczą, a ty będziesz patrzyła jak giną. Tego byśmy
nie chcieli.–Ten koleś nie ma litości. Sasori, po co ty tu
przychodziłeś. Nie chciałam was w to mieszać. Przyjaciele są ważniejsi
niż ja. Naważyłam sobie piwa i teraz sama muszę je wypić niezależnie od
skutków. –Teraz ja sobie tutaj poczekam i będę wszystkiemu się uważnie
przysłuchiwać, a ty pójdziesz i zrobisz to, co ci kazałem. Zrozumiano?!
–Kiwnęłam twierdząco głową. –I żadnych numerów, bo wszyscy zginą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz