środa, 10 kwietnia 2013

17. Dłoń szatana

Kurwa. Jedyne słowo nasuwające mi się na myśl.Nie wiedziałem, co mam zrobić. Czułem, że zawaliłem. Jestem idiotą. Spokojnie Sasuke. Poradzisz sobie.  Musiałem przemyśleć za i przeciw. Muszę ją uratować to oczywiste. Mój plan musi się powieść.  Ona musi cierpieć. Powoli.Boleśnie. Jeśli zabiorę ją do szpitala ktoś mógłby ją poznać, a wtedy byłby niemały problem.
-Sasuke!–Krzyk Naruto rozproszył moje myśli. –Spójrz na nią. –Próbował się opanować ale na jego twarzy nadal malował się strach. Bał się, że dziewczyna może umrzeć tak jak tamta kobieta. Nie zniósł by tego. Spojrzałem na Haruno. Była jak trup.Pomimo wysokiej gorączki była nadzwyczaj blada. Jej ciało bezwładnie leżało na kocu. Była taka piękna. Taka krucha. Tak bardzo jej nienawidziłem.
-Zabieraj ją. Szybciej do póki jeszcze się nie rozmyśliłem! -Najważniejsze aby ją uratować. Wymieniliśmy spojrzenia. Wziąłem ją na dłonie i zacząłem pędem kierować się w stronę śmigłowca. Nie umieraj mała, nie umieraj. Naruto rozsunął  drzwi pozwalając my delikatnie położył ją na noszach.  Trzęsła się.Przykryłem ją folią, której zadaniem było ją rozgrzać.
-Przesuń się i usiądź z przodu obok Hiro. -Powiedział do mnie siadając obok Sakury. Nie podobał mi się fakt, że muszę to zrobić . –Hiro! Lecimy do Kliniki! Szybko.–Zwrócił się do mężczyzny. Spojrzałem na niego. Niewysoki. Tyle mogłem stwierdzić ale siedział, więc nie byłam wstanie określić ile dokładnie miał wzrostu. Krótko ścięty rudzielec z piegami na twarzy.  Zielone oczy, które tak bardzo przypominały mi o Sakurze jednak oczy dziewczyny miały w sobie iskrę, której te nie posiadały. Nie miały tego blasku co szmaragdowe tęczówki Haruno.  Był kimś komu nie powierzył bym sekrety ale Naruto mu ufał. Nie miałem wyboru. Patrzyłem jak powoli wznosimy się ku górze.Powoli w otchłań gwieździstego nieba. Lampy posiadłości stawały się jak maleńkie punkciki. Teraz to one były gwiazdami. Lecieliśmy. Pośród gwiazd.

Już dwie długie godziny lotu. Minęliśmy ocean wracając do Japonii. Kolorowe światła,które zobaczyłem wlatując do Tokio drażniły mój wzrok. Tu wszystko wydawało się takie ruchliwe, żywe pomimo, że był środek nocy. Nigdy nie kochałem tego hałasu.Wolałem spokój, którego tu rzadko kiedy mogłem doświadczyć. Wyspa, na którą zabrałem Haruno była zupełnym przeciwieństwem. Spokój który tam panował był kojący, dlatego wybrałem właśnie to miejsce. Mogłem tam sam odpocząć i ukoić się słodką zemstą. Przecież nikt nie zniesie tak długiego przebywania w zamknięciu. Nikt nie zniesie takich katuszy psychicznych jakie przygotowałem. Żadna Kobieta. Nawet Haruno. Klinika Naruto znajdowała się na drugim końcu Tokio.  Była najbardziej wyspecjalizowaną kliniką w całym państwie. Leczyły się u niego największe gwiazdy wschodniego kina,biznesmeni i inne osoby z wyższych sfer. Ale zdarzały się wyjątki. Ten głąb miał tak dobre serce, że gdy tylko dowiedział się o jakimś ciężkim przypadku dziecka, którego rodzice nie potrafili pokryć kosztów leczenia on od razu to refundował. Jednak miał zasadę robienia tego tylko raz na rok. Tylko jedno dziecko w roku. Zmienił się tak po tym wypadku. To nie był ten sam Naruto. Jego świetny i wystrzałowy charakter ukrył się gdzieś głęboko pod maską lekarza.
Wylądowaliśmy.Byłem zmęczony. Bardzo. Ale pomimo tego musiałem stwarzać pozory silnego. Gdy tylko drzwiczki śmigłowca się otworzyły  zleciała się grupka lekarzy i pielęgniarek, które od razu przewieźli Sakurę na oddział intensywnej terapii. Przemieszczałem się za nimi. Powoli. Teraz wszystko było w ich rękach. Usiadłem w poczekalni przed salą próbując nie zasnąć. Nie mogłem tam wejść. Niestety. Poza tym odór sal operacyjnych mnie odstraszał. Bardzo. Telefon.Musze go naładować. Poszedłem korytarzem do recepcji.
-Czy ma może pani ładowarkę do Noki? –Uśmiechnąłem się zalotnie do młodej recepcjonistki,która zauroczona wpatrywała się we mnie. –Przepraszam. –Zapomniała chyba o Bożym świecie. Z niechęcią oderwała ode mnie swoje niebieskie oczy.
-Niestety.Nie posiadam takiej. Tutaj każdy posiada telefon służbowy, a Pan Naruto stwierdził,że najlepszą marką będzie LG. –Westchnąłem. Była zawiedziona, że nie mogła mi pomóc.
-W takim razie proszę zamówić taksówkę pod klinikę. Jak najszybciej. –Uśmiechnąłem się. Zalotnie, uwodzicielsko. Podobała mi się. Ale była tak samo pusta jak każda inna, którą spotkałem. Każda z wyjątkiem Haruno. Musiałem skorzystać z pobytu w Tokio i załatwić parę spraw osobiści.

Taksówka podjechała po 15 minutach lecz przejazd przez Tokio zajął mi więcej niż planowałem. Praktycznie pierwszy raz jechałem taksówką. Nigdy nie korzystałem z tego środka transportu ale musiałem się dostać do swojego domu. Poprosiłem taksówkarza by wysadził mnie dwie ulice od mojego domu. Nie mogłem dopuścić by taka obca osoba wiedziała gdzie mieszkam. Podejrzewam, że ciało Sasori’ego niedługo  zostanie znalezione a taki trop mógłby bardzo skomplikować sprawę o ile oczywiście wpadną na to kto mógł to zrobić.  Polowi przemieszczałem się chodnikiem. Ruch w tej okolicy był niewielki. Byłą to bogata dzielnica i rzadko kto tu się zapuszczał, a jej mieszkańcy pewnie dawno śpią lub balują na jakichś wykwintnych przyjęciach. Dotarłem do wielkiej, ciemnej posiadłości. Do mojego domu, przed którym rozciągał się wielki ogród. Dom nie był nowy. Był to dom mojej rodziny, która mieszkała tu od pokoleń. Oczywiście po śmierci rodziców odrestaurowałem posiadłość z bratem.  On jednak wolał mieszkać w swoim mieszkaniu i zostawił mnie tu samego. Nie zamierzał narażać ani mnie ani posiadłości na starty. Unowocześniliśmy dużo. Brama miała specjalny zamek na linie papilarne, dzięki czemu złodziejom trudno było się wkraść.System monitorował cały dom i wszystko w około. Luksus. To towarzyszyło mi od zawsze. Duża. Mosiężna brama otworzyła się jak na skinienie palca. Zapach kwitnących wiśni od razu uderzył w moje zmysły. Ten zapach. Tak samo pachniała Haruno. Będę musiał je z tond wyrzucić. Wpadłem do domu szukając w gabinecie telefonu zastępczego. Wygrzebałem go i wymieniłem karty. Nareszcie mogłem spokojnie się kontaktować. Zabrałem również dokumenty. Gotówkę i karty kredytowe. Miałem jeszcze parę rzeczy do załatwienia. Wcześniej zamierzałem zrobić to przez Internet jednak w tym wypadku mogę zabić jakoś ten czas.Poszedłem do garażu i wyjechałem z niego swoim cudownym Audi na tokijskie drogi.Kochałem prędkość pomimo swojego opanowania.

Przez cały ten czas słyszałam jakieś głosy w moim umyśle a ten ogień, który palił moje ciało i duszę przygasał. Teraz czułam chłód. Chłód taki niewyobrażany.  Jakbym zamarzła na środku Bieguna Północnego. Ciemność.A z ciemności wyłoniła się dłoń. Głaskająca mnie po policzku. Delikatna kobieca dłoń. Przejechała przez moje włosy, dotknęła nosa, ust. Była ukojeniem wszystkiego. Jak anioł stróż. Dotykała mojego podbródka aż nagle gwałtownie zacisnęła się na mojej szyi. Dusiła mnie. Chciałam się wyrwać ale była zbyt silna, a moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Moje ręce nie mogły się poruszyć.Chciałam krzyczeć lecz nie mogłam wydobyć z siebie nawet pisku. Ale te place był takie szorstkie. Takie silne. To już nie była dłoń mojego anioła stróża. To była dłoń szatana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz