środa, 10 kwietnia 2013

15. ‚Możesz ja stracić’


Udało mi się. Zapanowałem nad swoim pożądaniem, które pierwszy raz od tak dawna próbowało przejąć kontrolę nad moim umysłem. Nie mogłem pozwolić sobie na taką słabość. Nie do niej. Pragnąłem jej i nawet teraz kiedy na nią nie patrzyłem wciąż miałem przed oczami jej przestraszone oczy i ponętne ciało, które szeptało bym je wziął. Miałem je w zasięgu ręki, a ono wołało zagłuszając wszystkie moje myśli.  Podszedłem do łóżka i starając się na nią nie spojrzeć wysunęłam szufladę znajdującą się pod łóżkiem. Wyciągnąłem z niej butelkę whiskey po czym zasunąłem szufladę z powrotem. Nalałem do szklanki i upiłem spoty łyk. Poczułem jak trunek rozchodzi się po moim wnętrzu i upiłem kolejny łyk. Odstawiłem szklankę. Wiedziałem, że nie mogę zbyt dużo pić, wiedziałem, ze ona w każdym momencie mogła się obudzić. Opanowałem się. Potrzebowałem alkoholu by ochłonąć. Jakimś dziwnym trafem on zawsze mi pomagał pomimo, że nigdy dużo nie piłem. Spojrzałem na Haruno.  Była jak ptak zamknięty w klatce. Przerażona, samotna z czasem stanie się obłąkana. Zapomni jakie beztroskie było jej życie w Tokio. Zapomni swoich przyjaciół, zapomni kim była. Zniszczę ją. Sprawie, że będę jej najgorszym koszmarem. Będzie cierpiała tak jak ja cierpiałam. Nie! Jej cierpienie będzie jeszcze większe. Przecież taki jest mój plan. Wyniszczę całą jej siłę woli, całą odwagę, każde dobre wspomnienie. Tylko nie mogę pozwolić by moja natura nade mną zawładnęła. Fakt złamanie jej i wykorzystanie może być częścią mojego planu, ale jeszcze nie teraz. Nie dziś. Ułożyłem ją wygodnie na łóżku. Zapiąłem wszystkie guziki koszuli by mnie nie kusiła i sam kładąc się obok niej odpłynąłem w objęcia Morfeusza. Do krainy snów, w której nie było strachu ani bólu.

Mój sen nie był twardy. Musiałem czuwać. Pomimo tego się wyspałem. Sakura leżała tak jak ułożyłem ją poprzedniej nocy. Zdziwiło mnie to, ale żyła. Jej pierś miarowo unosiła się i opadała.  Ten środek nasenny od Naruto musiał być naprawdę silny. Będę musiał zadzwonić do tego głąba ale to gdy tylko się ogarnę. Wstałem i otworzyłem szafkę. Z pudła znajdującego się na jej dnie wyciągnąłem starannie zwinięte  krótkie spodenki i t-shirt. Mieliśmy lato, a po takim sztormie było jasne , ze na zewnątrz będzie przepiękna pogoda. Przebrałem się i otworzyłem drzwi. Tak jak się spodziewałem. Słońce świeciło już wysoko nad horyzontem, a na niebie nie było żadnej chmurki.  Na niebie co jakiś czas dawało się zauważyć przelatujące mewy. Przekraczając próg od razu udałem się na górną cześć jachtu by sprawdzić położenie i umożliwić ruszenie w dalszą podróż. Podciągnąłem ta nieszczęsną kotwicę do góry. Spoglądając w dal stwierdziłem, że zboczyłem z kursu. Zgodnie z wyliczeniami już powinniśmy dobijać do naszego calu. Zrozumiałe, że przez sztorm i postój mam małe opóźnienie ale powinno być już widać brzeg, a tymczasem go nie ma. Wziąłem z dłoń telefon stacjonarny. Moja komórka z pewnością nie miała by zasięgu na otwartym oceanie. Połączyłem się z Suigetsu. Pierwszy sygnał. Cisza. Drugi sygnał. Nic. Trzeci sygnał…
-Tak słucham? -usłyszałem z głośnika jego rozbawiony głos. Jak zwykle. Człowiek nastawiony pozytywnie do życia. Nawet Uzumaki nie był w stanie go przebić. Nie teraz, gdy stał się tym, kim się stał.
-Dłużej nie można było? -warknąłem do słuchawki. Nie krzyczałem. Byłem opanowany.
-Sasuke? –był zdziwiony tym, ze dzwonię. –Chciałbyś coś konkretnego? –Usłyszałem cichy pomruk. Zrozumiałem o co chodziło. Nie był sam.
-Tak. Nie chcę ci przerywać ale musisz sprawdzić gdzie dokładnie się znajduję. Przez sztorm musiałem zboczyć z kursu. –Wyobraziłem sobie jego czerwoną twarz gdy zrozumiał, że wiem, dlaczego tak długo zwlekał z odebraniem telefonu.
-A jak tam nasza piękna pani prokurator? -spytał nagle. Co go to obchodziło? Miał zająć się namierzeniem jachtu.
-Śpi, ale nie powinno cię to obchodzić. –wysyczałem. -Masz zająć się tym co powiedziałem, a nie się o nią wypytywać. Na pewno nie dołączy o grona twoich kobiet.
-Spokojnie Sasuke. Byłem ciekawy jak poradziłeś sobie z jej ostrym charakterem. Jest piękną kobietą. Z pełnością już uległeś jej urokowi. –Coś w tym było i byłem tego świadomy. Pragnąłem jej ciała. Jej całej ale jestem Uchiha. Żadna kobieta nie będzie mnie kontrolować.
-Zamknij się i zrób to co ci karze. –Rozłączyłem się. Nie mogłem dłużej słuchać tych okropnych ale prawdziwych słów. Pozostało mi tylko czekać aż się odezwie. Miałem nadzieję, że nie zignoruje mojego rozkazu i sprawdzi moje położenie natychmiast. Przyłożyłem telefon do ucha. Tym razem łączyłem się z Naruto. Moim wiernym i oddanym przyjacielem. Znaliśmy się od dziecka. Jego matka umarła zaraz przy porodzie, a ojciec zginął w drodze do szpitala. Chyba właśnie to nas połączyło. Fakt, że oboje straciliśmy rodziców tak młodym wieku. Poznałem go na placu zabaw, na który zawsze zabierał mnie mój brat. Naruto co dzień siedział na tej samej huśtawce wpatrzony w dal. Jego oczy były wtedy takie smutne. Zmienił się gdy go poznałem. Tak wiele razy powtarzał mi, że gdy pierwszy raz się do niego odezwałem poczuł się jak człowiek, a nie wyrzutek. Od tamtego dnia zawsze był roześmiany wesoły, aż do dnia gdy jadąc późną nocą przez puste dzielnice Tokio potrącił kobietę w ciąży, która nie zauważając auta wyszła na ulicę. Wypadek był śmiertelny. W każdą rocznicę śmierci tamtej kobiety chodzi na cmentarz i składa na grobie wieniec białych lilii. Tamtego dnia Naruto obiecał sobie, że zostanie lekarzem i będzie pomagał ludziom. Też tak zrobił. Jest znanym i szanowanym ordynatorem szpitala ale także prowadzi badania nad nowymi recepturami leków. To nadal Uzumaki, ale już nie ten rozkapryszony dzieciak tylko odpowiedzialny facet spełniający dane obietnice. Opanowany i spokojny.
-Halo? -odebrał od razu. Taki miał zwyczaj. Telefon zawsze miał blisko siebie w razie gdyby w szpitalu go potrzebowano.
-Naruto. Tu Sasuke. Dzwonie w sprawie tego leku, który mi dałeś. Miał być proszkiem nasennym. Ile ona może po nim spać? –Wiedział o każdym moim posunięciu. Był temu przeciwny ale dobrze wiedział,  dlaczego to robię więc nie miał zamiaru mnie pouczać.
-Jest słaby. Jakieś 3 godziny, nie więcej. Podawany w odpowiednich dawkach zależnie od tego jak silny jest organizm. –Musiał żartować. Przecież od czasu podania minęło już z pewnością jakieś 12 godzin.
-Żartujesz?! Ona śpi już od wczorajszej nocy. Przez cały ten czas nie poruszyła się ani razu. –Nie wiedziałem jak mam zareagować. Nie martwiłem się o jej stan zdrowia tylko o to, że całe moje starania mógł trafić szlak.
-Sasuke podałeś jej całą dawkę?! Oszalałeś?! Przecież cię uprzedzałem.-Wiedziałem, że jest wściekły. –Widziałem ją w telewizji. Pomimo, ze ma charakterek to drobniutka kobieta. Taka dawka to za dużo. Może doprowadzić nawet do napadnięcia w śpiączkę. To nowy lek. Nie jest jeszcze do końca sprawdzony, ale w małych dawkach na pewno nie szkodził, a ty podałeś jej cały. Musisz jak najszybciej przywieźć ją do szpitala. –Próbował się opanować. Próbował, ale sytuacja naprawdę była nieciekawa.
-Wiesz, ze to niemożliwe. Nie mogę wrócić do Tokio. Tam zbyt szybko mogą ją znaleźć, a na to nie mogę sobie pozwolić.
-Gdzie teraz dokładnie się znajdujesz? -Szukał wyjścia z tej nietypowej sytuacji. Oboje szukaliśmy.
-Gdzieś na oceanie. W nocy był sztorm i zboczyłem z kursu. Dzwoniłem do Suigetsu, ma mi podać dokładne położenie za parę minut. Zadzwoń do niego za 15 minut. Poda ci je.
-Dobrze. Skontaktuję się jeszcze z tobą. Postaram się przybyć na miejsce za 2 dni. Wcześniej nie dam rady. Sasuke nie zmieniłeś planów. Zabierasz ja tam gdzie planowałeś? –Dlaczego miałbym zmieniać plany? Przecież akcja się powodzi. Nie wiem skąd mu to przyszło do głowy. –Informuj mnie o każdej zmianie jej stanu zdrowia. Musisz być czujny Sasuke. Możesz ja stracić. –Stracić. Mogłem spisać mój polan niepowodzenie. Cholera!
-Nie. Plany są takie same jak wcześniej. Dobrze. Będę cię informować. –Rozłączył się. Musiałem coś zrobić. Nie mogłem pozwolić jej spać wiekami.

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz