środa, 10 kwietnia 2013

14. Łzawa kołysanka.

Wiedziałem, ze Haruno jest cudowną kobietą ale nie byłem świadomy jak może na mnie działać. Była przesiąknięta seksapilem od stóp, aż po kosmyki jej jedwabistych, różowych włosów. Każda komórka ciała emanowała pięknem i gracją, a ja – Sasuke Uchiha nie potrafiłem nad sobą zaoponować. Moja kontrola słabła z każdą sekundą. Fala gorąca, która mnie ogarnęła. Nie wiedziałem jak mam ją ugasić. Nie potrafiłem, a to doznanie z pewnością było czymś nowym. Nigdy nie czułem tak wielkiej energii, która rozpierała by mnie od środka. Miałem wiele kobiet ale nigdy nie był to stały związek. Nie odczuwałem potrzeby wiązania się z kimś. Byłem związany tylko z moim bratem, a ta mała landryna wsadziła go do pierdla. Pożałuje.
   Rzuciłem ją na satynową pościel, która w niektórych miejscach była jeszcze mokra. Miała zamknięte oczy. Płakała. Burza, nadal trwała i choć nie była tak donośna jak wcześniej nadal można było usłyszeć przez zamknięte drzwi huki. Niezły sztorm się rozpętał. Czułem, jak jacht się kołysze ale tyle czasu spędziłem na morzu gdy byłem dzieckiem, że nie robiło to na mnie wrażenia. Usiadłem na niej okrakiem i schyliłem się nad jej uchem.
-Strach Cię obleciał? –Drgnęła. –Byłaś taka odważna, a boisz się zwykłej burzy? -Tak naprawdę nie wiedziałem czy boi się bardziej mnie czy piorunów. Nie podobało mi się to. Przygryzłem delikatnie jej małżowinę uszną. Jej reakcja była natychmiastowa. Otworzyła szeroko oczy i zaczęła się szarpać. Złapałem za jej dłonie i mocno przycisnąłem je nad jej głową do posłania. Teraz była skazana na moją łaskę. Bała się. Kochałem ten strach w jej oczach. Kołysanka, którą tylko ona mogła mi zaśpiewać.

   Burza była przerażająca, ale dzięki drzwiom nie była aż tak donośna. Nie wiedziałam co wzbudza we mnie większy strach. Sztorm szalejący na zewnątrz, czy Uchiha siedzący na mnie. Nie wdziałam jego twarzy. Nie chciałam patrzeć mu w oczy, ponieważ wiedziałam, że znów będę się bać. Były takie lodowate, bez wyrazu jak piekielna otchłań spowita ciemnością. Pomimo, że się starałam popsuł całe moje plany. Gdy jego zęby dotknęły mojego ucha przeszedł mnie dreszcz i choć było to doznanie bardzo przyjemnie strach, który starałam się opanować znów wzrósł. Wiedział o tym. O to właśnie mu chodziło prawda? Żebym się bała, a ja pomimo, że wiedziałam czego pragnie nie zdołałam się opanować.
 -Zostaw, proszę. -Wyszeptałam. Przeniósł swój wzrok znad mojego ucha i teraz patrzył prosto w moje oczy.
 -Co się z tobą dzieje? Zachowujesz się jak mała dziewczynka, która boi się potworów spod łóżka. –Miał rację, ale on był. Widziałam go. To  był właśnie ten potwór, którego się bałam. A może i nie? To nie był on. To była gorsza wersja tego potwora. Dojrzalsza i okropniejsza.
 -Nigdy nie bałam się potworów. One nie istnieją. Bałam się twojego brata. –wysyczałam przez zęby. Chciałam by brzmiało to choć trochę groźnie jednak mój drżący głos nadal pokazywał jaka w tym momencie jestem bezradna. –To Itachi był potworem i to w dodatku prawdziwym. Z kości i krwi. Ale teraz, teraz już gnije w więzieniu. Widzisz, nawet potwory takiego pokroju jak on popełniają błędy. –Widziałam jak w jego oczach pojawia się furia. Trafiłam w czuły punkt. Widziałam jak próbuje nad sobą zapanować. To był moment, w którym odrzuciłam strach choć wiedziałam, ze on zaraz powróci.
 -Nie warz się tak mówić o moim bracie. Nie znałaś go! –To było piękne, a zarazem straszne. Uśmiechnęłam się perfidnie. Wściekłość rosła. –Ty mała…!- Jego dłoń z rozpędem kierowała się w stronę mojej twarzy. Zacisnęłam szczękę i zamknęłam oczy czekając na ból, który miał nadejść. Jednak ku mojemu zdziwieniu nie poczułam jej dłoni na policzku. Poczułam za to usta na swoich. Usta, które z żarliwością i gwałtownością kradły moje pocałunki. Był zachłanny pomimo, że nie oddawałam żadnego z jego pocałunków. Próbował przedrzeć się przez moje mocno zaciśnięte zęby. Nie dawałam za wygraną sprawiając, że szczęka zaciskała się jeszcze bardziej. Poczułam dłoń na udzie.  Delikatne, ale zarazem silne place błądziły po mojej skórze.  W pewnym momencie zacisnął je co spowodowało, ze z mojego gardła wydobył się krzyk, a on od korzystając z okazji wsunął język do moich ust. Błądził nim dotykając kolejno każdego zęba. Nie chciałam tego. Próbowałam go odepchnąć ale przywarł do mnie całym ciałem. Gdy jego dłonie zahaczyły o moje majtki jęknęłam.  Brzydziłam się jego dotykiem, ale nie wiedziałam w jaki sposób mam go z siebie zrzucić. Przecież był o wiele silniejszy.  –Nie broń się. Nic ci to nie da. –Kolejny seria żarliwych pocałunków.  –Zadam ci jedno małe pytanie, a ty z łaski swojej  mi ładnie odpowiedz. –Patrzył mi w oczy. –Jakim prawem mnie rozebrałaś? Jeśli tak bardzo mnie pragniesz to dlaczego teraz tego nie okażesz? –Jego uśmiech był taki, ohydny. Jak taki przystojny facet może być przesiąknięty złem aż do kości? –Poza tym nie pozwoliłem ci zabrać mojej koszuli! -Krzyknął. Nie był to raczek krzyk pełen złości, ale pogardy i rozbawienia.
   Nie oddała żadnej z moich pieszczot. Nie zwróciła żadnego pocałunku. Widziałem strach w jej źrenicach i odrazę malującą się na twarzy. Teraz byłem pewny, że to mnie się bała. Po raz kolejny zanurzyłem się w jej ustach. Były takie delikatne i malinowe. Moje pocałunki sprawiły, że stały się napuchnięte. Powoli zacząłem odpinać guziki koszuli.
 -Przestań. –Prosiła. Była moją ofiarą, która błagała bym się nad nią nie pastwił. Pierwszy guzik. –Proszę. –Drugi. Pozostawiłem kolejne i powędrowałem do ostatniego. Ostatni został odpięty tak jak poprzednie dwa. Nie stawiał oporu za to właścicielka wręcz przeciwnie. Szarpała się.
 -Odpowiedz na moje pytanie.- Nie ciekawiło mnie to. Chciałem się tylko poznęcać, a odpowiedzi były mi dobrze znane.
 -Byłeś cały mokry. Ja, ja chciałam abyś się nie przeziębił.-wydukała.  Śmieszne ale prawdziwe.
 -Nie mów mi, że się martwisz.- Zaśmiałem się. Kolejny guzik odpięty. –A koszula? Pytałaś o pozwolenie? – Kolejny plastikowy przedmiot uległ mojej sile.
 -Moja piżama była podarta i mokra. Musiałam się ubrać, a w twojej szafie nic nie było. Miałam chodzić bez ubrań?
 -Bingo! Nie pozwoliłem Ci wziąć mojej koszuli. Więc teraz ją łaskawie oddaj. –Odpięłam kolejne dwa guziki i zatopiłem się w jej ustach.  Smakowanie jej było czymś czego pragnąłem. Przecież nie musiałem się hamować. Musiałem tylko mieć trzeźwy umysł co jak na razie mi się udawało choć chwilami zatracałem się.  Koszula na jej ciele trzymała się tylko na ostatnim guziku, który sprawiał, że nie mogłem dojrzeć jej piersi. Zjechałem na jej szyję pozostawiając na niej lekkie zaczerwienienie. Następnie dobrałem się do jej brzucha znacząc mokre ślady językiem.
 -Zostaw, zostaw! -krzyczała i dławiła się swoimi łzami. Nie mogłem na to patrzeć. Była żałosna. Wstałem i wyciągnąłem z kieszeni płaszcza przezroczystą folię z białym proszkiem. Odkręciłam butelkę wody i wsypałem do niej część zawartości . Wróciłem do łóżka. Podałem Haruno przedmiot.
 -Pij.-Popatrzyła na mnie jak na idiotę. –Powiedziałem pij!- Z oporem wypiła mieszankę. Dobrze widziała jak dosypałem do wody proszku.  Po chwili jej oczy się zamgliły, a ona sama opadła bezwładna na łóżko. Teraz już nie czuła nic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz