sobota, 27 września 2014

26. „Zemsta jest dobra tylko wtedy, gdy mścisz się z miłości. . .”

Zem­sta jest słod­ka.
 A po­tem już tyl­ko lęgną się robaki... 




*


-Gdzie jest moja wódka! –krzyk, który rozniósł się po całym domu spowodował ból w mojej głowie mimo, że był to mój własny krzyk. Nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Uchiha spał sobie smacznie w swoim pokoju mimo, że było już grubo po południu. Bolało mnie wszystko. Psychicznie i fizycznie. Każdy mięsień mojego ciała bolał, nawet przy najmniejszej wykonywanej czynności. Ręce mi się trzęsły. Potrzebowałam dużej dawki alkoholu. Czułam, że bez niego nie dam rady. –Wszystko jest nie tak… - mruczałam do siebie przeczesując kolejną szafkę w salonie. Telewizor wrócił na swoje miejsce. Radio, które o dziwo miało tutaj zasięg również stało na półce mimo, że byłam pewna, że kilka dni wcześniej zniknęło bez śladu. Cóż, może mi się wydawało. Ostatnie dni pamiętam przez mgłę, to były dobre dni. Przespałam się z Uchihą. Jak mogłam to zrobić? Przecież on robił wszystko by moje życie było pasmem nieszczęść. Był bratem mojego największego dotychczas wroga. Przynajmniej tak myślałam, do momentu w którym poznała Młodego Uchihe. Był jak pasożyt, niechciany w moim życiu. Ale teraz tylko on mi tu został. Mogłabym go zabić, udusić poduszką podczas snu lecz wtedy sama zdechłabym tutaj albo poderżnęła sobie gardło. Nie zniosłabym czyjejś krwi na moich rękach, nawet krwi mojego największego wroga. Najgorsze w tym wszystkim było to, że zaczynałam go lubić. Był wypełnieniem tego, czego nie miałam w tamtym życiu. Po prostu był. –Zabiłabym bym cię z zimną krwią Sasuke…
-Nie zrobiła byś tego… -Poczułam oddech na szyi. Stał tuż za mną. Czułam jego bliskość, która budziła we mnie dziwny żar i ekscytację.
-Zabiłabym… - Wyszeptałam sama do siebie. Odwrócił mnie w swoją stronę i popatrzył prosto w oczy. Dłoń, która spoczywała na moim ramieniu zsunęła się powoli na mój nadgarstek.
-Chodź. - Pociągnął mnie za sobą. Chciałam go odtrącić ale uścisk był tak silny, że nie zdołałam wyrwać nadgarstka.
-Dlaczego to robisz?! –Krzyczałam z rozpaczy, a on ciągnął mnie za sobą w stronę kuchni i milczał. Podszedł do stojaka na noże. Wciągnął jeden z najostrzejszych i podał mi go.
-Proszę... –nachylił się nade mną gdy ja trzymałam w drżących dłoniach nóż. –Teraz możesz mnie zabić. –Wyprostował się i odsunął kawałek ode mnie. –Zrób to Haruno, przecież tego chciałaś.
-Dlaczego Sasuke?! Dlaczego to wszystko robisz? Dlaczego mnie ranisz? –Mój głos słabł. Stanęłam przed wyborem. On mi go dał i był gotów na śmierć.
-Z zemsty Haruno. Brzydzę się tobą. Jesteś ścierwem, które nie ma racji bytu na tym świecie. Wydałaś na siebie wyrok w momencie, gdy zamknęłaś mojego brata. Moją jedyną rodzinę. Jesteś… NICZYM. –Wysyczał, a jego oziębłe oczy zraniły moje serce bardziej niż mógł to zrobić nóż, który trzymałam w dłoni.  Zamknęłam oczy i wycelowałam…
Jeden ruch mógł zakończyć tą maskaradę. Mógł być końcem piekła. Mimo wszystko nie potrafiłam tego zrobić. Zatrzymałam się minimetr od jego klatki piersiowej. Minimetr dzielił go od śmierci. Wiedziałam gdzie celować. W swojej karierze widziałam wiele przypadków zabójstwa nożem, a ten był na tyle ostry by przebić się przez skórę pomiędzy żebrami i zabić. Mimo tego nie posunęłam się o minimetr dalej. Nie potrafiłam.
-Zemsta jest dobra tylko wtedy, gdy mścisz się z miłości. . . –Wyszeptałam z zamkniętymi oczami. Moje dłonie wciąż drżały. Podniosłam powieki. Zadrasnęłam lekko skórę na jego torsie.  Maleńka kropelka krwi wypłynęła z rany i stworzyła sobie ścieżkę w dół.  Obserwowałam to z uwagą. Jego palec starł ją z skóry.
-A ty mnie kochasz. –Wyszeptał. –Kochasz człowieka, który niszczy ci życie. –Uśmiechnął się cynicznie. Ja? Kochać? To co do niego czułam nie można było nazwać miłością.
-Mylisz się Uchiha. Nie można kochać potwora. –szepnęłam.
-A ty mimo wszystko zakochałaś się. Wiem, widzę to, czuję. Inaczej byś mnie zabiła. –Ten cholerny uśmiech działał jak narkotyk.
-Nie kocham Cię durniu! Zabiję cię…- Zamachnęłam się ale w połowie drogi nóż wypadł mi z ręki a jego uderzenie o podłogę odbiło się echem w pustym domu. Rzuciłam się z pragnieniem na Sasuke i od razu, gdy nasze ciała się zetknęły wpiłam się gwałtownie w jego usta. On jak na zawołanie oddał pocałunek z większą żarliwością niż wcześniej. 
-Jesteś idiotką. –wyszeptał między pocałunkami, a ja jak szalona rzuciłam się na niego z pięściami. Odepchnął mnie od siebie i popchnął na ścianę. Uderzyłam gwałtownie w starannie otynkowaną i pomalowaną ścianę, a zaraz za mną na ścianie wylądowała jego pięść, zaś druga dłoń złapała moją szczękę z ogromną siłą. Czułam jak posypał się tynk, ale mało mnie to w tym momencie obchodziło. Usta Sasuke całowały tak żarliwie. Jego język błądził w poszukiwaniu mojego. To było tak seksowne. Przyciskał mnie do ściany i czułam każdy kawałek jego ciała. Założyłam mu prawą nogę na biodra, a on jak by to był dla niego sygnał podniósł mnie i posadził na zimnym blacie. Moglibyśmy się tak całować w nieskończoność, ale czułam jak to się skończy. Oparłam czoło o jego czoło i ujęłam jego twarz w dłonie.
-Jesteś Diabłem, Sasuke. –Wyszeptałam patrząc w jego oczy.
-A ty jesteś alkoholiczką, Sakura. W tym domu nie będzie więcej alkoholu. Męcz się. Masz z powrotem do usług kablówkę, radio i całą wyspę. Pooglądaj sobie wiadomości. Głośno tam o tym twoim kochasiu… -Odepchnęłam go od siebie i zeszłam z blatu. Podniosłam nóż z posadzki i wrzuciłam do zlewu.  Patrzył na każdy mój ruch. Czułam jego wzrok na sobie, ale opuściłam kuchnię nawet na niego nie patrząc.  Zrobię tak jak chce. Obejrzę TV.


*

„Zemsta jest dobra tylko wtedy, gdy mścisz się z miłości. . .” –Jej słowa odbijały się echem w mojej głowie. Przecież moja zemsta była z miłości, z miłości do brata. Rano gdy Spałą zabrałem cały arsenał alkoholu do gabinetu i zamknąłem go szczelnie w biurku. Ta mała diablica doprowadza mnie do szału.  Spojrzałem na zegarek. Dochodziła 21 i powoli zaczynało się ściemniać. Wysłałem ją by pooglądała telewizję, ostatnio wciąż huczy o zabójstwie tego jej kolesia, a ona teraz, gdy zrobiłem jej odwyk będzie się miotała. Wyszedłem z gabinetu zamykając go na klucz. W całym domu panowała cisza. Wchodząc do salonu nikogo nie zastałem. W kuchni również było pusto. Przeszukałem cały dom ale tej czarownicy nigdzie nie było.
 -Cholera jasna. –Zakląłem. Próbowała uciec? Przecież głupia wie, że to nie możliwe. narzuciłem na siebie rozpiętą białą koszulę i poszedłem jej szukać. Nocą na wyspie robi się niebezpieczne.

*

Obejrzałam wiadomości. To był chyba jeden z największych błędów jaki mogłam popełnić.  Wszędzie tylko wiadomości o Sasorim. Archiwalne filmy z momentu znalezienia ciała p[przyprawiały mnie o mdłości, a podejrzenia, że zabójstwa dokonał gang były śmieszne. Jak ci ludzie mogli być tak niedorzeczni.
Musiałam się przejść bo brak alkoholu wpływał na mnie bardzo źle. Czułam, ze nie dam rady i uduszę się w tym domu, gdy zabójca mojego przyjaciela jest tak blisko. Spacerowałam bardzo długo, nie wiem ile, ale ściemniało się, więc musiało minąć sporo czasu. Byłam na wyspie tyle czasu, ale mimo wszystko nigdy nie zapuściłam się daleko. Dziś obeszłam ją w koło. Z początku chciałam zapuścić się w las, ale był tak gęsty i napawał mnie obawą, że zrezygnowałam z tego pomysłu. Całą wyspę w około otaczała piaszczysta plaża. Resztę pokrywał gęsty las. Nie znalazłam tutaj żadnego innego domu niż ten w którym obecnie mieszkam. Nie spotkałam żadnych ludzi.
-Cóż, czas wracać.  – Ruszyłam przed siebie. Przede mną jeszcze kawał drogi a plaża przy tej stronie wyspy wydawała się o wiele węższa niż w innych  miejscach. Miała może z 2 metry szerokości. Z jednej strony był ocean, z drugiej zielona puszcza. Nie przeszłam nawet 50 metrów gdy w krzakach usłyszałam szelest.  Przystanęłam i ze strachem spojrzałam w tamto miejsce. Z ciekawości podeszłam bliżej, gdy nagle coś wyskoczyło z krzaków. Usłyszałam tylko dźwięk podobny do mruknięcia i z zamkniętymi oczami próbowałam odepchnąć to coś. Krzyczałam, ale kto mógł mnie tu usłyszeć.  Byłam przygotowana na koniec, gdy nagle ciężar zniknął, otworzyłam powoli oczy, a nade mną ujrzałam twarz młodego mężczyzny.  Nie był brzydki, można by nawet powiedzieć, że przystojny ale w porównaniu do Młodego Uchidy był przeciętny. Wysoki i szczupły, ale brakowało mu wyrzeźbionej sylwetki. Jego oczy były ciemnobrązowe, a włosy krótko przystrzyżone i potargane. –Co…, co to było? –Wyjąkałam, a ten pomógł mi wstać. Był ode mnie wyższy, ale nadal nie przewyższał wzrostem Sasuke. Cóż, Uchiha to chyba ideał.
-Jakieś dzikie zwierze. Uciekło gdy mnie zobaczyło. –Odpowiedział i uśmiechnął się lekko.
-Dziękuję, Jestem…
-Sakura. Sakura Uchiha. –Zadrżałam na dźwięk tego głosu i na nazwisko, które postawiono przy moim imieniu. –Kim jesteś i dlaczego nękasz moją żonę? –Oskarżycielski ton Sasuke przerażał mnie.
-Sasuke on tylko mi pomógł. Gdyby go tu nie było, to co mnie napadło…
-Och, bądź ciszej kobieto i daj mu odpowiedzieć. –Nienawidziłam  gdy ktoś wtrącał mi się w zdanie.
-Ja, nazywam się Satoshi. Zajmuję się fotografowaniem dzikiej przyrody. Robiłem tu zdjęcia gdy coś napadło pańską żonę, Panie Uchiha.
-To prywatna wyspa i nikt nie ma tutaj wstępu więc radził bym nam nie przerywać miesiąca miodowego. Liczę, że zrozumiał pan co mam na myśli.
-Tak, oczywiście. Już się wynoszę. Dowidzenia Pani. –Skłonił się lekko i uśmiechnął do mnie. Odwzajemniłam uśmiech.
-Miło było poznać. –odpowiedziałam.  Uchiha objął mnie w pasie.
-Idziemy kochanie. –I odwróciłam się jak na rozkaz. Szliśmy objęci stronę domu. Sasuke narzucił tępo, które na początku dla pozoru było wolne, później przyśpieszył. Był wściekły. Dobrze to wiedziałam. Gdy przekroczyliśmy próg domu puścił mnie i złapał za nadgarstek.  Na zewnątrz było już ciemno. Pociągnął mnie w stronę swojego pokoju. Otworzył drzwi i wepchnął mnie do środka. –Twoja jedyna droga ucieczki właśnie odpływa. Będziesz tu siedzieć w zamknięciu, i nie waż się próbować uciec. Złapię cię, zabiję gościa, zawlekę tu powrotem, wezmę cię siłą tak by bolało, a później zostawię samą.  Rozważ swoje postępowanie, bo możesz gorzko pożałować.
-Sasuke, ja… -nie zdążyłam dokończyć bo drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Usłyszałam zgrzyt przekręcanego zamka i oddalające się kroki. A potem cisza. Cisza i samotność.


*

OD AUTORKI: To by było na razie na tyle. Mam bardzo dużo pracy związanych z maturą i egzaminem zawodowym. Mam na głowie również wywiad do gazety więc muszę w końcu go udzielić.  Przyznam, Że planowałam zupełnie inny rozdział, ale dobrze że wyszedł jak wyszedł. Cóż, czekam na szczere opinie.




3 komentarze:

  1. Szczerze nie wiem co mam napisać. Mam mieszane uczucia wobec postawy Twoich bohaterów. Ogólnie uwielbiam wszelkiego typu pocałunki, jak dla mnie ładnie zakończyłaś te całe "zabójstwo" zawsze lepiej rzucić się na faceta i go całować;3. A zachowanie Sasuke mnie nieco niepokoi. Można się go nawet przestraszyć ;o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Mnie samą przeraża fakt tego jakiego debila zrobiłam z Uchihy.
      Trzeba spojrzeć również na to wszystko z innej perspektywy. Oni oboje są szurnięci bo ja również jestem XD

      Usuń
  2. Przeczytałam całe opowiadanie w kilka godzin. Urzekło mnie. Zachowanie Sasuke jest bezduszne. A Sakura ? Alkohol jest zły ^^!
    Pisze krótko bo z telefonu. :3
    pozdrawiam serdecznie i życzę weny :)
    Polly-chan~

    OdpowiedzUsuń